Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Dodam do tego co napisałem tutaj i tam:

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?page=380&tab=comments#comment-1469051

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?page=380&tab=comments#comment-1469467

 

Cytując i dodając pewne informacje:

"[...] 

["Kochaj albo rzuć" na Polsacie gdzieś w styczniu/lutym tego roku był emitowany też z tej "starej" kopii wydaje mi się, ale w formacie "16:9".

Z tego co wiem to oryginalne formaty obrazu w jakich została nagrana(zapisana na taśmie, negatywie) trylogia w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego to:

- "Sami swoi": 1,37:1 (tzw. format: 4:3 - "czarne pasy po bokach" tzw. "kaszety", na ekranie w formacie 16:9(czyli na "typowym" ekranie w jakie jest wyposażone większość obecnych urządzeń RTV, typu: TV, telefony))(przykład jak powinien wyglądać ten oryginalny obraz, na większości obecnych wyświetlaczy: https://i.imgur.com/lWTTCdL.jpg),

- "Nie ma mocnych": 1,66:1 (wąskie, "czarne paski po bokach" na ekranie w formacie 16:9),

- "Kochaj albo rzuć": 1,66:1 (wąskie, "czarne paski po bokach" na ekranie w formacie 16:9).(przykład jak powinny wyglądać te oryginalne obrazy, na większości obecnych wyświetlaczy: http://i.imgur.com/SqXhhkx.jpg)]

 

Nie pamiętam kiedy ostatnio trzy części filmu pt.: "Jak rozpętałem II wojnę światową" były emitowane w TVP. Domyślam się, że też ostatnio w 2016 roku(na podstawie mojej pamięci).

Zaś z tego co wiem, to oryginalny format obrazu w jakim został nagrany(zapisany na taśmie, negatywie) trzy częściowy film w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego to: 2,35:1 ("czarne pasy" z "góry" i "dołu" ekranu).(przykład jak powinny wyglądać te oryginalne obrazy, na większości obecnych wyświetlaczy w formacie "16:9": https://www.youtube.com/watch?v=RfCVWk--kIg oraz: http://images2.imagebam.com/11/ad/b5/9726aa1228089254.png) [...]"

 

Z tego co wiem to podczas koloryzacji filmu pt.: "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" i chyba dla wersji czarno-białej zmieniono format obrazu tego filmu - z 2,35:1 na chyba coś "mniej więcej" jak 1,78:1("16:9") lub prędzej na 1,85:1 czy może ciut więcej(bo jakieś cienkie "czarne paski", kaszety z góry i dołu ekranu jakby były), ale pewny nie jestem i wymagało by to wnikliwszej analizy, wiedzy. Z naocznych wniosków tak by wynikało, ponieważ "czarne pasy" "z góry" i "dołu" ekranu(na ekranie w formacie "16:9") przy tym filmie powinny być szersze(z dwa, trzy razy szersze niż "są). Co powoduje taka czynność, zmiana formatu obrazu w tym "przykładowym przykładzie" ? Usunięcie części oryginalnego obrazu zapisanego na taśmie filmowej - z boków tego obrazu.

 

"Sami swoi" wydają się w każdej wersji być nadawane w oryginalnym formacie obrazu, czego nie można powiedzieć o "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć", zauważam bowiem wersje tego filmu w formacie zmienionym względem oryginalnego, czyli w formacie obrazu tzw. "16:9"(1,78:1)(zmieniony względem oryginalnego)(usunięcie części oryginalnego obrazu zapisanego na taśmie filmowej - "z góry" i "dołu" obrazu).

 

Przykład wersji przed(format obrazu oryginalny, "4:3") i po(przeformatowany obraz "16:9") zmianie formatu filmu:

https://i.imgur.com/3WMlMsf.jpg ("4:3")

https://i.imgur.com/PtiQ7mU.jpg ("16:9")

 

https://i.imgur.com/cJFtsmJ.jpg ("4:3")

https://i.imgur.com/fyIeMB2.jpg ("16:9")

 

https://i.imgur.com/Ao6V33U.jpg ("4:3")

https://i.imgur.com/3r8ayM6.jpg ("16:9")

 

https://i.imgur.com/bheSg5h.jpg ("4:3")

https://i.imgur.com/41nmURY.jpg ("16:9")

 

Efekty takiego działania możemy niestety w zdecydowanej większości oglądać w telewizji przy okazji "starszych" materiałów, jak np. "Janosik", dwie części filmu: "Kogel-mogel" itd.(gdy widzimy "zapełniony obraz" ekranu w formacie obrazu "16:9"). Mimo, że filmy te są po rekonstrukcji cyfrowej, która zapewnia dwie wersje formatu obrazu - oryginalną i przeformatowaną, to telewizje w większości wybierają te wersje "ucięte". Przeformatowanie obrazu jest jedną z czynności, którą można i niestety W WIĘKSZOŚCI wykonuje się po zakończeniu prac właściwych nad rekonstrukcją cyfrową obrazu, choć czynność tą(przeformatowanie obrazu) można zrobić bez powiązania z pracami rekonstrukcyjnymi, czyli po prostu: „ot tak”. Dodać należy, że KONIECZNĄ czynnością przeformatowywanie obrazu NIE JEST. Bardziej jest czymś w rodzaju „wymysłu”...

O tym czy można przeformatować dane dzieło decydują twórcy(nie właściciele pewnych "praw" do filmów jak np. Studia Filmowe), którymi są np. operator kamery i/lub reżyser(w przypadku, gdy te osoby nie żyją, to ich spadkobiercy i/lub osoba wyznaczona przez środowisko "filmowe"). Bez ich zgody nie można przeformatować danego tytułu. Także, gdyby tylko była taka ich wola widzielibyśmy "zawsze" np. po rekonstrukcji cyfrowej - filmy w ich oryginalnym formacie obrazu(bo tylko takie by istniały i telewizje, dystrybutorzy płyt DVD, BR nie mieliby wyboru, gdyby chcieli "wydać", wyemitować film) - takie wyjątki, że twórca nie zgadza się na przeformatowanie obrazu istnieją.

A jak wiadomo, niestety zazwyczaj, przynajmniej stacje telewizyjne, wybierają wersje „uciętą”. Jeżeli będziecie mogli to zwróćcie uwagę jak już wspominałem jak np. emitowany jest: „Janosik”, dwie części „Kogla-mogla”, "Ekstradycja", "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy"(wszystkie te tytuły są po rekonstrukcji cyfrowej i w takiej wersji „porekonstrukcyjnej”[bo mogą emitować np. stare wersje sprzed rekonstrukcji] są już praktycznie zawsze wyświetlane) - wypełniają cały ekran np. telewizora(w formacie obrazu „16:9”) ? W oryginalnym formacie obrazu nie powinny, ponieważ ich format to „4:3”...(niestety tylko takie ich „ucięte” wersje w „16:9”, są też obecnie dostępne na TVP VOD dla „Janosika” i „Kogli-mogli” na Ipli(najprawdopodobniej - tak przynajmniej było)). Mimo, że istnieją ich wersje w ORYGINALNYM formacie obrazu po rekonstrukcji cyfrowej.

 

Zmianę formatu obrazu powodującą usunięcie części oryginalnie zapisanego obrazu na taśmie filmowej, uważam za niedopuszczalną(złą - nie widzimy na przeformatowanym obrazie części oryginalnie zapisanego obrazu na taśmie filmowej), tym bardziej, że nie jest ona(ta czynność) konieczna.

 

Być może w którymś miejscu w powyższym tekście pomyliłem się lub podałem błędną informację, jednak nie było to moim celem. Przedstawiałem tu również swoje prywatne zdanie, przemyślenia, które być może nie są wolne od pomyłek nie celowych. Za wszelkie niezamierzone błędy i brak klarowności, jasności w przekazaniu informacji, treści tego postu - przepraszam.

Edytowane przez DVB-T(2) INQUIRING
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe są te twoje wywody, ale zastanawia mnie dlaczego przed laty na taśmie filmowej nagrywano filmy w formacie 4:3? Jak rozumiem były sytuacje kiedy dla telewizji przycinano dane filmy, ale czy w oryginale nie powinny mieć innego formatu (2:35,1 to chyba ten najbardziej kinowy)? Chodzi mi tu głównie o takiego "Kogla-Mogla" który przecież nie był filmem telewizyjnym. W starych serialach nagranych nawet na taśmie filmowej można to już zrozumieć bo to produkcja telewizyjna. 

Edytowane przez Ipo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Ipo napisał:

Ciekawe są te twoje wywody, ale zastanawia mnie dlaczego przed laty na taśmie filmowej nagrywano filmy w formacie 4:3? Jak rozumiem były sytuacje kiedy dla telewizji przycinano dane filmy, ale czy w oryginale nie powinny mieć innego formatu (2:35,1 to chyba ten najbardziej kinowy)? Chodzi mi tu głównie o takiego "Kogla-Mogla" który przecież nie był filmem telewizyjnym. W starych serialach nagranych nawet na taśmie filmowej można to już zrozumieć bo to produkcja telewizyjna. 

Z tego co wiem: filmów w formacie obrazu: 2,35:1 było niewiele z chociażby takowego najbardziej oczywistego powodu, że tego rodzaju filmy wymagały specjalnych obiektywów anamorficznych, które produkowane były w krajach zachodnich, toteż trzeba było mieć dewizy aby móc je wypożyczyć. Wymagało to też pewnie i lepszej jakości kamer czy taśmy filmowej (Eastman Kodak). To wszystko generowało spory koszt liczony w dolarach, a to jednak były nieco inne czasy, jeśli chodzi o wymianę waluty i jej dostępność. Format obrazu "4:3" był po prostu tańszy przy produkcji filmu, dlatego dominował. Kiedyś podobno w Polsce przez długie lata w użytku były kamery zarekwirowane Niemcom w czasie drugiej wojny światowej. Musiał się z nimi zmagać np. Pan Bareja.

 

Przykład tego jak powinien wyglądać film nagrany oryginalnie w formacie obrazu: 2,35:1 na ekranie o formacie obrazu: 1,78:1("16:9"):

http://images2.imagebam.com/11/ad/b5/9726aa1228089254.png

Edytowane przez DVB-T(2) INQUIRING
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O koloryzacji filmów, których jakąś częścią była/jest Telewizja Polsat, można więcej dowiedzieć się z tych wątków, stron internetowych:

http://forum.kinopolska.pl/viewtopic.php?t=11809&highlight=kolorowanie

http://forum.polskiekino.com.pl/viewtopic.php?f=10&t=540

http://filmsamiswoi.wixsite.com/strona/koloryzacja

 

jak i chociażby z tego cytatu:

Cytat

„[...]

W 2000 roku film „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” został pokolorowany. Czyja to była inicjatywa?

 

Pomysł był mój. Zrealizowałem w ten sposób swoje marzenie sprzed lat: „Dolas” od samego początku istniał w mojej wyobraźni w kolorze i z tą myślę pisałem scenariusz. Błagałem kierownictwo kinematografii, żeby przyznano mi kolorową taśmę, ale oni nie chcieli nawet o tym słyszeć. Komedia była dla nich czymś zbyt głupim, żeby przeznaczać na nią tak duże fundusze. Tylko partyzanci radzieccy i ludowe wojsko mogło w tamtym czasie broczyć na ekranie purpurową krwią.

 

Nie przesadzajmy – oni też tak dobrze nie mieli. Jedynie „Dzień oczyszczenia” Passendorfera został zrealizowany w kolorze. Inne filmy kombatanckiego nurtu końca lat sześćdziesiątych nadal powstawały na taśmie czarno-białej.

 

Nigdy nie robiłem podobnego zestawienia. Ale to ciekawe, bo wcześniej powiedziałbym, że powstało więcej kolorowych filmów kombatanckich. Przy „Dolasie” odniosłem po prostu wrażenie, że władza musiałaby najpierw obskoczyć wszystkie swoje partyzanckie tematy na kolorowej taśmie, żebym ja mógł nakręcić barwną komedię wojenną. Odstrzelili mnie więc już na starcie. A kolorowy „Dolas” mógłby zaistnieć zagranicą. Zachodnich widzów ciekawiły komedie zza żelaznej kurtyny, ale nie mogły być czarno-białe, bo to ich od razu zniechęcało. Poza tym brak barwy spłaszczył wiele scen. Bo jak jedynie poprzez szarości pokazać wybuch barw polskiej łąki, gdzie Franek pierwszy raz orientuje się, że po tak wielu perypetiach udało mu się w końcu dotrzeć do kraju?

 

Pokolorowanie „Dolasa” wcale nie gwarantowało, że uda się uzyskać na ekranie naturalne barwy. Taki proces wypadał dotąd w innych filmach bardzo sztucznie.

 

Większość widzów ocenia koloryzację filmów przez pryzmat takich przedsięwzięć jak barwna „Casablanka”, która wyszła tak, jakby dziecko pomalowało sobie coś farbkami w domu. Aż zęby bolą, gdy się to ogląda. Ale wiadomo było, że z czasem technika pójdzie do przodu i będzie można to zrobić dużo lepiej. Nie zdecydowałbym się na koloryzację „Dolasa”, gdyby nie pewność, że wypadnie to naturalnie. Gdy zgłosiła się do mnie Telewizja Polsat z propozycją wykupienia praw na pięć lat do wyświetlania mojego filmu, przekonałem ich, żeby sfinansowali pokolorowanie, bo to im zwiększy oglądalność. Długo się wahali, zacząłem już nawet tracić nadzieję, że się zdecydują. Ale jednak stwierdzili, że warto.

 

Mimo wszystko pozostają wątpliwości, czy to w ogóle potrzebne. Po co poprawiać coś, co i tak zyskało ogromne uznanie widowni?

 

Po to, żeby ta widownia mogła zobaczyć film odpowiadający pierwotnym założeniom reżysera. To był mój główny argument, ale i tak musiałem się z mojej decyzji ostro tłumaczyć. Zarzucono mi, że nie tylko dokonuję zamachu na własne dzieło, ale również marnuję pieniądze, za które ktoś mógłby zrealizować nowy film. Tyle że Polsat był zainteresowany właśnie koloryzacją, a nie wyłożeniem pieniędzy na coś innego.

 

Ile właściwie to kosztowało?

 

Dużo. Wstępny kosztorys całego projektu wyniósł milion dolarów. „Dolas” ma jednak trzy pełnometrażowe części, więc ta suma trochę inaczej się rozkładała niż przy zwykłym filmie. Zresztą taka akcja dotyczyła nie tylko „Dolasa”. Również Sylwester Chęciński zdecydował się na pokolorowanie „Samych swoich”. A więc na dobrą sprawę – milion dolarów za cztery filmy. Ale i tak nie zapłaciliśmy całej tej sumy. Hollywoodzka firma Dynacs Digital, która przeprowadziła koloryzację, zdecydowała się obniżyć ostatecznie cenę do 750 tysięcy. Pierwszy raz miała zamówienie z tej części Europy i chciała tu wejść z impetem.

 

Podobno nawet specjaliści z Dynacs Digital byli zaskoczeni skrupulatnością, z jaką polska strona przygotowywała się do tego przedsięwzięcia.

 

Po pierwsze wymogliśmy na nich, że to Jerzy Stawicki, autor zdjęć do „Dolasa”, będzie nadzorował całe przedsięwzięcie i że wszelkie decyzje artystyczne będą należały do niego. Stawicki zebrał w archiwach całą dokumentację kostiumograficzną i scenograficzną obu filmów, a to, co się nie zachowało, próbował odtworzyć. Chodziło o pewność, jaki kolor i odcień miały poszczególne ubrania, mundury, budynki. Wszystko miało wyglądać na ekranie tak, jak widzieliśmy to na planie podczas kręcenia. Ale zbieranie dokumentacji to dopiero pierwszy etap pracy. Potem Stawicki pojechał do Stanów, żeby z tamtejszymi technikami wybrać z filmów ujęcia wzorcowe – tzn. takie, w których pojawiają się wszystkie postaci i rekwizyty z całej sceny, zwierającej w sobie to ujęcie. Dopiero wtedy zaczęło się żmudne dobieranie kolorów i nanoszenie cieni. Trwało to kilka miesięcy. Amerykanie rwali sobie włosy z głowy, bo myśleli, że pójdzie dużo szybciej. Podobno w Dynacs Digital nikt wcześniej nie robił tego w ten sposób jak Stawicki. Zwykle reżyser obrazu wybierał z katalogu kolory i po prostu wypełniał nimi obiekty na ekranie. Nie bawiono się w żadne cieniowania ani konsultacje z operatorem. A w tym przypadku to Stawicki ustawił wszystkie kolory i nie pozwolił na żadne odstępstwa od jego ustaleń. Na koniec ujęcia wzorcowe pojechały do Indonezji – do oddziału Dynacs Digital – i na nich podstawie pokolorowano pozostałe klatki filmów. Gdy całość była gotowa, nawet Amerykanie byli pod wrażeniem.

 

A pan?

 

To co zobaczyłem na ekranie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Pokolorowane „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” wyglądało jak oryginalny film, nakręcony na barwnej taśmie.

 

Muszę przyznać, że chociaż byłem sceptyczny wobec tego pomysłu i nadal częściej sięgam po czarno-białego „Dolasa”, też z uznaniem przyjąłem jego barwną wersję, szczególnie pierwszą część „Ucieczka”. Nie wiem, czy jest ona doskonała, ale nie widziałem innego filmu, który byłby równie dobrze pokolorowany.

 

Zauważyłem, że wielu widzów już nie za bardzo nawet kojarzy, że „Dolas” był kiedyś czarno-biały. To znaczy, że barwę tego filmu odbierają jako coś naturalnego. Po sukcesie całego przedsięwzięcia proponowano mi jeszcze to samo z „Ewą...”, ale nie zgodziłem się. Są filmy, których w żadnym razie nie powinno się kolorować. „Ewa...” do nich bez wątpienia należy.

[...]”

 

Źródło cytatu:

Książka: „Jak rozpętałem polską komedię filmową. Tadeusz Chmielewski w rozmowie z Piotrem Śmiałowskim.”,

Autor: Piotr Śmiałowski,

Wydawnictwo: Wydawnictwo TRIO.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.05.2019 o 21:24, DVB-T(2) INQUIRING napisał:

Z tego co wiem: filmów w formacie obrazu: 2,35:1 było niewiele z chociażby takowego najbardziej oczywistego powodu, że tego rodzaju filmy wymagały specjalnych obiektywów anamorficznych, które produkowane były w krajach zachodnich, toteż trzeba było mieć dewizy aby móc je wypożyczyć. Wymagało to też pewnie i lepszej jakości kamer czy taśmy filmowej (Eastman Kodak). To wszystko generowało spory koszt liczony w dolarach, a to jednak były nieco inne czasy, jeśli chodzi o wymianę waluty i jej dostępność. Format obrazu "4:3" był po prostu tańszy przy produkcji filmu, dlatego dominował. Kiedyś podobno w Polsce przez długie lata w użytku były kamery zarekwirowane Niemcom w czasie drugiej wojny światowej. Musiał się z nimi zmagać np. Pan Bareja.

 

Przykład tego jak powinien wyglądać film nagrany oryginalnie w formacie obrazu: 2,35:1 na ekranie o formacie obrazu: 1,78:1("16:9"):

http://images2.imagebam.com/11/ad/b5/9726aa1228089254.png

A to powinno według mnie tak wyglądać (i tu najmocniej przepraszam za użycie Painta):

https://drive.google.com/open?id=1F_PaCDgjNwoULAyWpalST_1eg3e5Q84N

Dopasowane pod obraz logo i oznaczenie wiekowe zrobią Wam tylko na dobre. Coś co choćby w Niemczech jest standardem, u nas tylko Puls to stosuje (i jeszcze TVN przy audycjach w 4:3, ale już nie przy proporcjach anamorficznych).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze dodając cytat, do tych spraw odnośnie koloryzacji filmów, w których "udział" w jakiś sposób brała Telewizja Polsat:

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?do=findComment&comment=1469051

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?do=findComment&comment=1469467

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?do=findComment&comment=1470217

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?do=findComment&comment=1470337

https://forum.satkurier.pl/topic/2312-polsat/?do=findComment&comment=1470846

 

 

Cytat

"[...]

Film jest kolorowy, bo prawie prawie pół wieku od premiery trudno kupić oryginalny czarno-biały. Sylwestrowi Chęcińskiemu to nie przeszkadza. Przyzwyczaił się. Obejrzał go już tyle razy, że na kolor nie zwraca uwagi. Więcej, kolor mu się podoba. Szczerze mówią, nie może mu się nie podobać, bo kiedy na przełomie wieków Polsat wpadł na pomysł pokolorowania "Samych swoich", Chęciński uznał to za śmiały eksperyment artystyczny i aktywnie włączył się w proces koloryzacji. Dzięki hollywoodzkim specjalistom z firmy Dynacs Digital i zaangażowaniu Chęcińskiego, 1 kwietnia 2002 roku mogliśmy obejrzeć po raz pierwszy "Samych swoich" w kolorze. Tym samym, 25 lat po premierze, film ostatecznie przypieczętował swój sukces. Plotka bowiem głosi, że urzędnicy decydujący o budżecie filmu nie wierzyli w powodzenie wiejskiej komedii i od początku nie brali pod uwagę wersji kolorowej. Uznali, że na kolorową taśmę szkoda pieniędzy, więc dali tyle, że wystarczyło na czarno-białą.

[...]" 

W tekście powyższym chyba występuje błąd odnośnie: "25 lat po premierze", w rzeczywistości było to 35 lat. Z tego co kojarzę słyszałem również najprawdopodobniej z innego źródła, że po prostu na kolorową taśmę filmową nie wystarczyło pieniędzy.

 

"[...]

Sami swoi" są filmem czarno-białym, choć dziś trudno jest dostać oryginalną wersję. W sklepach jest tylko wersja pokolorowana, co nie bardzo podoba się Ramlauowi. - Myśmy ten film robili w wersji czarno-białej i wszystko, co wymyślaliśmy, wymyślaliśmy na czarno-biały obrazek. Inaczej się komponuje na czerń i biel, inaczej na kolor. Albo to jest malarstwo, albo grafika. Myślę, że Matyjaszczykowi byłoby bardzo przykro, gdyby wiedział, że teraz można kupić tylko film kolorowy. Chciałem przekonać wydawców, żeby były dwie wersje: z jednej strony kolorowa, z drugiej oryginalna. Ale nie udało mi się, bo okazało się, że to zbyt kosztowne. To jest poważny problem. Jak się dowiedziałem, że jest pomysł zrobienia wersji kolorowej "Samych swoich", od razu zadzwoniłem do zespołu i powiedziałem, żeby zrobić czarno-biało wersję "Nie ma mocnych", który od początku był filmem kolorowym. Bo to, mniej więcej, byłby podobny zabieg. W "Samych swoich" wiele ujęć jest wymyślonych pod film czarno-biały. Jedno z pierwszych ujęć - lokomotywy, która wyłania się z wykopu i czarnego dymu z jej komina - to klasyczna opowieść czarno-biała.

 

Gdyby "Samych swoich" nikt już nie chciał oglądać, nie byłoby problemu z kolorowaniem. Ale film nadal bije rekordy oglądalności. W 2014 roku był najczęściej oglądanym filmem w telewizji - obejrzało go 3.725 mln widzów. A telewizja rządzi się własnymi prawami. Kolor to jedno z nich.

 

Tak było z filmem "Duże zwierzę", który Jerzy Stuhr robił Pawłem Edelmanem. Edelman bardzo precyzyjnie starał się, żeby ta czarno-białość była graficzna, żeby miała głębszy sens. Po projekcji na festiwalu zgłosili się dystrybutorzy i powiedzieli, fajnie, my go chętnie weźmiemy, bo to fajny film, ale pod warunkiem, że go pokoloryzujecie. - Czyli cały pomysł, żeby zrobić dobry czarno-biały film, całe starania o [...](nawias przypisany przez cytującego, w miejsce pewnego słowa) potłuc, bo dystrybutorzy takiego nie chcą - denerwuje się Ramlau. - A jak zapytał dlaczego, skoro czarno-biały jest fajny, to mu powiedzieli, że wszystkie telewizje świata bronią się przed filmem czarno-białym, bo jak coś takiego puszczą, to w serwisach urywają się telefony, że coś się stało, jakaś awaria, bo nie ma kolorów. Co jakiś czas trzeba byłoby dawać komunikaty, proszę nie regulować odbiorników, bo to jest film czarno-biały.

 

Takie czasy, nic się na to nie poradzi. Dobre w tym wszystkim jest to, pociesza się Ramlau, że Chęciński robił koloryzację z Jerzym Stawickim, świetnym operatorem, z którym pracował m.in. przy "Rozmowach kontrolowanych". Obaj poświęcili mnóstwo czasu na dokumentację - starali się wiernie odtworzyć kolory dekoracji i kostiumów. I to im się udało.

Choć dla Ramlaua prawdziwym filmem zawsze będzie film czarno-biały.

[...]"

 

Źródło cytatu/cytatów:

Książka: "Sami swoi. Za kulisami komedii wszech czasów",

Autor: Dariusz Koźlenko,

Wydawnictwo: Wydawnictwo Fabuła Fraza.

 

Jak dla mnie(nie tylko dla mnie z tego co wiem - z choćby własnego życiowego doświadczenia - z otoczenia) na obecną chwilę, wersje pokolorowane filmów: "Sami swoi" i trzech części "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" są lepsze od tych czarno-białych pod każdym względem. Np. odnosząc się i mając choćby w pamięci i porównaniu sceny, gdy Franek Dolas domyślił się, że jest w Polsce - łąki, zboża(o czym mówił Pan Tadeusz Chmielewski) itp., ale i np. ta gdy Kazimierz Pawlak wysiada z wagonu by zerwać kłosy zboża.

Edytowane przez DVB-T(2) INQUIRING
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W czwartek 20 czerwca(czyli w Boże Ciało) o godzinie 20:05, Polsat pokaże komedię romantyczną pt. "Nie kłam, kochanie" z Piotrem Adamczykiem i Martą Żmudą-Trzebiatowską w rolach głównych. Ten film będzie premierą na tym kanale. Wcześniej leciał kilka razy w TVN i TVN7, a także raz w TVP1 wiosną 2013 oraz w TVP2 jesienią tego samego roku.

Polsat powoli zapewne zaczyna mieć fazę na pokazywanie filmów i seriali z konkurencyjnych stacji. Najpierw zaczęło się od kupienia od Sony licencji na "Nianię"(emisja w Super Polsacie już od poniedziałku, o czym była mowa w wątku o tamtej antenie), a teraz TVN-owska komedia na Polsacie - rzeczywistość w polskiej tv potrafi zaskoczyć na różne sposoby ?

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...